Właśnie udało mi się rozebrać choinkę i oto co przeżyło tegoroczne święta. Myślałam, że będzie gorzej, ale mój słodki łobuziaczek upodobał sobie w tym roku anioły, którym ochoczo wyrywał skrzydełka i " zdejmował " buciki. Na przyszłe święta zostaną mi takie cudaczki:
Wyschły mi kolejne ulepione anioły i powoli zabrałam się za malowanie. Niestety miałam fajną wizję kolorystyczną, ale wykonanie nie przyniosło oczekiwanego efektu, cały anioł jest za ciemny, farba się ważyła, pomalowałam niezbyt dokładnie i klapa.... Jutro spróbuję poprawić i to co wyjdzie opublikuję...
Gdy nakładam farbę, czuję jakby zaczynały żyć swoim własnym życiem i mimo niedoskonałości nie mam odwagi ich wyrzucać na śmietnik, czy pozbywać sie "byle komu". Nie wszystko musi być doskonałe.
A oto co jeszcze czeka na "ożywienie" :
Masz naprawdę talent no i zwinne paluszki :) robisz fantastyczne solniaczki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Ania